Naukowcy z Uniwersytetu Oksfordzkiego przeanalizowali infosferę tworzoną przez najpopularniejsze media społecznościowe – Facebooka i Twittera – pod względem tendencji do rozprzestrzeniania się niesprawdzonych informacji przed nadchodzącymi wyborami do Parlamentu Europejskiego. Badanie objęło treści zamieszczane w siedmiu językach. Jak się okazało, problem z fałszywymi wiadomościami w Europie nie jest tak duży, jak się spodziewano – za wyjątkiem Polski. Na Twitterze linki do niezweryfikowanych bądź mylących informacji to 21 proc. ruchu.
Dezinformacja, czyli co?
Zespół badaczy w swoim opracowaniu posługuje się sformułowaniem “śmieciowe wiadomości” (junk news), którym określa treści o skrajnym charakterze ideologicznym, wprowadzające w błąd, bądź niezgodne z faktami.
Ich obecność w internecie, a zwłaszcza w mediach społecznościowych, od dawna stanowi powód do zmartwienia dla wielu analityków mediów, ale i politologów oraz regulatorów na całym świecie. W grudniu ubiegłego roku Komisja Europejska postanowiła zbudować specjalny plan, który miał być odpowiedzią na obawy przed operacjami informacyjnymi i wywieraniem wpływu przez obcych aktorów na to, jak wyglądają procesy demokratyczne w Europie. W jego ramach wielkie firmy technologiczne, takie jak Twitter, Facebook czy Google zdeklarowały się do podjęcia określonych działań, których celem jest jak najbardziej efektywna walka z dezinformacją na popularnych platformach internetowych. Wiele obaw dotyczyło i nadal dotyczy reklam o charakterze politycznym, które pojawiają się w serwisach społecznościowych – aby wyeliminować możliwą manipulację, w przypadku komunikatów politycznych m.in. na Facebooku wprowadzono zasady zwiększonej przejrzystości (np. zmuszające reklamodawców do ujawniania swojej tożsamości oraz ograniczające możliwość sponsorowania reklam politycznych w Polsce z zagranicy).
Na czym skupili się badacze z Oksfordu?
Zespół specjalistów postanowił przebadać to, jakie rodzaje materiałów informacyjnych w mediach społecznościowych zamieszczali użytkownicy tych platform posługujący się językami niemieckim, hiszpańskim, angielskim, włoskim, francuskim, szwedzkim i polskim. Następnie przeanalizowali, ile z udostępnianych przez użytkowników treści można zaklasyfikować jako “śmieciowe wiadomości” czy też treści o charakterze konspiracyjnym, sensacjonistycznym i spiskowym, a także jakie narracje materiały te z reguły promowały. Ostatecznie przebadano zaangażowanie, jakie w tygodniach poprzedzających eurowybory gromadziły strony zamieszczające nierzetelne informacje.
Badanie przeprowadzono pomiędzy 5 kwietnia a 5 maja tego roku na Facebooku i pomiędzy 5 a 20 kwietnia na Twitterze. Przeanalizowano 584,062 wpisy na Twitterze pochodzące od 187,743 unikalnych użytkowników tego serwisu, z których 137,658 wpisów zawierało jakiś link. 5,774 linki prowadziły do unikalnych źródeł informacji. Znaleziono również pięć najpopularniejszych źródeł niezweryfikowanych informacji na Facebooku i zmierzono zaangażowanie użytkowników, którzy wchodzili z nimi w interakcje w czasie trwania badania. Wyniki tego etapu zestawiono z zaangażowaniem pięciu najbardziej popularnych stron podających rzetelne informacje, a także przeprowadzono analizę tematyczną materiałów ocenionych jako niesprawdzone, które zdobyły największe zaangażowanie.
Wyniki mogą lekko zaskakiwać. Polska niechlubnym wyjątkiem
Według raportu zespołu badawczego, mniej niż 4 proc. treści krążących w serwisie społecznościowym Twitter to “śmieciowe informacje” bądź materiały pochodzące ze znanych, dezinformujących źródeł rosyjskich. Użytkownicy o wiele chętniej dzielą się linkami do sprawdzonych serwisów informacyjnych (robi tak 34 proc. badanych we wszystkich sferach językowych). Wyjątkiem w tym zestawieniu niestety jest Polska – jak stwierdzili naukowcy, w naszym kraju 21 proc. informacji krążących po Twitterze to materiały “śmieciowe”.
Na Facebooku zdecydowana większość użytkowników angażuje się w interakcje ze sprawdzonymi źródłami. Naukowcy alarmują jednak, że pojedyncze teksty “śmieciowe” mogą budzić bardzo wysoką aktywność i nawet czterokrotnie przebijać popularnością oraz zaangażowaniem najlepsze materiały ze źródeł sprawdzonych.
Cieszące się największym zaangażowaniem “śmieciowe informacje” dotyczą tematów, na których zazwyczaj żerują populiści – podkreślili autorzy badania. To imigracja i islamofobia z niewielką domieszką eurosceptycyzmu, który zazwyczaj ukierunkowany jest na konkretnych polityków czy inne osoby z życia publicznego.

“Śmieciowe newsy” produkujemy lokalnie. Udział Rosji niewielki
Zespół badaczy wykazał, że niezweryfikowane informacje najczęściej pojawiają się w mediach o krajowym, lokalnym rodowodzie. Jedynie 1 proc. ruchu w sferze niemieckojęzycznej i wśród użytkowników mówiących po szwedzku wygenerowały materiały redagowane przez serwisy połączone z Rosją. Według specjalistów “śmieciowe informacje” pochodzą z oddolnie redagowanych kanałów, często o charakterze ideologicznym i partyjnym. Niewielka część z nich nastawiona jest jednak na promocję poszczególnych kandydatów czy ugrupowań.
Co konsumujemy czytając informacje z niewiarygodnych źródeł?
W raporcie z Oksfordu znaleźć można tabelkę przedstawiającą zestawienie najpopularniejszych źródeł informacji podzielonych ze względu na wiarygodność. Wśród źródeł “śmieciowych wiadomości” największe zaangażowanie wygenerował serwis Publiszer. Treści z niego na Facebooku pomiędzy 5 kwietnia a 5 maja tego roku udostępniono ponad 4,825 razy. Po wejściu w trybie incognito na witrynę można przeczytać nagłówki przywodzące na myśl teorie spiskowe z zakresu medycyny alternatywnej, prowadzonej potajemnie za plecami świata geopolityki, w której przodują zagrażające wszystkim Niemcy, a także budzące grozę teksty o rzekomych porwaniach dzieci. Spośród źródeł wiarygodnych największe zaangażowanie w rzeczonym okresie budził z kolei serwis WGospodarce. Treści z niego udostępniono 7,704 razy, ale za to polubiono 44,025 razy.


Z jakich źródeł informacji korzystasz? Sprawdź sam!
Interesującym dodatkiem do raportu specjalistów z Oksfordu jest agregator nierzetelnych informacji. Gromadzi on “śmieciowe treści” z badanych przez zespół sfer informacyjnych. Z jego pomocą można łatwo sprawdzić, z jakich źródeł informacji korzystamy – i przy okazji nieco się zdziwić. Do dokonywania tych odkryć i przeżywania zdziwień zachęcamy jednak każdego Czytelnika samodzielnie – na zakończenie dodamy, że w agregatorze można jednak znaleźć całkiem popularne polskojęzyczne serwisy i tytuły.
***
Całość raportu dostępna jest tutaj.
Tutaj z kolei znajduje się suplement zawierający szczegółowe dane.
Wszystkie tabelki i grafiki w tekście zostały wyjęte z treści raportu.
Powyższy tekst jest jego opracowaniem. Nie oceniamy żadnych wzmiankowanych w raporcie ekspertów mediów ani platform. Naszym celem jest jedynie dostarczenie informacji na temat przeprowadzonej przez nich analizy.
Bardzo ciekawy i rzetelny tekst ( podawanie zrodel- tak jak powinno być w rzetelnym dziennikarstwie).
Mam pytanie-jaka jest różnica miedzy ‘junk news’ a ‘ fake news’? ‘Junk news’ nie jest tak fałszywy jak ‘ fake news’ ale jest skrajnie ideologiczny?
Dzień dobry,
Bardzo dziękujemy za komentarz. Jesteśmy z zawodu dziennikarzami, którzy postanowili zrobić coś “własnego” – cieszymy się, kiedy możemy czytać tak miłe słowa, jak Pani komentarz, gdyż sami uważamy podawanie źródeł i neutralność za wartości, które powinny towarzyszyć nam w pracy 🙂
Odnosząc się do Pani pytania – Junk News to “śmieciowe informacje”. One mogą, ale nie muszą być Fake News – fałszywymi informacjami. Junk News to szerokie pojęcie – to mogą być materiały niezgodne ze stanem faktycznym, ale przede wszystkim cechują je skrajna ideologizacja, polaryzacja, duża emocjonalność i rozmycie semantyczne, czasem celowo wprowadzające odbiorcę w błąd. Z takiej definicji korzystają również autorzy badania z Oksfordu.